A gdyby tak nowy tydzień
rozpocząć od małej metamorfozy?
Jestem jak najbardziej za!
Małemu liftingowi poddana została tym razem tara.
Ale nie byle jaka, bo czy to blaszane maleństwo,
w nadszarpniętym przez ząb czasu drewnianym obramowaniu,
można zaliczyć do zwykłych przedmiotów?
Poniekąd można, skoro tara trafiła na śmietnik...
Widocznie ktoś musiał ją uznać za kawałek niepotrzebnej blachy, żeby ta mogła trafić w moje ręce.
Widocznie, to że była własnością starszej pani, a kawałek tej falistej blachy, mógł być pamiątką po niej, nie był
dla kogoś czymś ważnym.
Może zatrzymali sobie po niej coś
o wiele bardziej wartościowego i dla nich cennego.
Nie piszę tego by kogoś oceniać, wręcz przeciwnie.
Sama wielu przedmiotów się pozbyłam.
Bo niepotrzebne, bo nie ma na to miejsca,
bo na nic się to już nie przyda...
Na pewno nie jestem w tym odosobniona,
przyznawajcie się, która z Was
tak jak ja
jest Mądrą Polką po szkodzie?!
Może odrobinkę będzie mi lżej na serduchu ;)
Tak więc po tym długaśnym wstępie pora przedstawić winowajczynię całego zajścia. Tak prezentowała się tara, którą poniekąd otrzymałam w spadku ;)